22 lipca 2022

powrót i podsumowanie #msm22

Dwudziesty pierwszy odcinek jeszcze mi się nie trafił w żadnej serii. „Kończ waść…” – powiecie, i będziecie mieli całkowitą rację! Najwyższy zatem czas, by wspomnieć trochę o powrocie i podsumować tegoroczną wyprawę.

20 lipca 2022

Paryż w pigułce

Wstałem rano z piętrowej pryczy w wieloosobowym koedukacyjnym pokoju hostelu. Początkowo wydało mi się dziwne, że nadal jest ciemno. Pokój został jednak tak zorganizowany, by można było spać w nim nawet w środku dnia: szczelne rolety, ściany pomalowane na czarno… choć pewnie ja się tu produkuję, a stali bywalcy hosteli będą mieli ze mnie niezłą polewkę… nie wiem, dajcie znać w komentarzach.

19 lipca 2022

zwiedzam Mont-Saint-Michel

Słowa nie oddają w wystarczający sposób atmosfery i widoków tego miejsca. To tak rzadkie uczucie pozazmysłowe, że nie sposób wyrazić go słowami. Jedyna analogia, która mi przychodzi do głowy w Polsce, to Wawel, choć… nie, to nie to samo. To rodzaj przyciągania, jakiejś niewytłumaczalnej energii miejsca, której nie umiem w prosty sposób opisać. To jedno z moich szalonych, odległych marzeń – nie wierzyłem, że kiedyś uda mi się je zrealizować, a tym bardziej, na dwóch kółkach. A jednak.

18 lipca 2022

meta, a na niej widok jak z baśni tysiąca i jednej nocy

Archanioł Michał dzielnie broni się przede mną, bo wie, że depczę mu po piętach. Tego dnia wykombinował sobie niebiańskie upały, które sięgają czterdzieści stopni w cieniu, a przy tym oczywiście ani jednej chmurki na niebie, dlatego ten dzień upłynie mi zdecydowanie pod znakiem szukania cienia.

17 lipca 2022

Perche, Normandia i ucieczka na zachodnią półkulę

Obudziłem się w krainie Perche. Dotąd nie słyszałem, by ktokolwiek z moich znajomych był tutaj, a tym bardziej zachwycał się tą krainą. A jest czym! Perche to istniejący od co najmniej dwóch tysięcy lat obszar Wysokich Drzew (już Rzymianie nazywali go Sylva Pertica, czyli las wysokich drzew). No i teren nie jest tu tak zupełnie płaski…
Pierwsze czterdzieści kilometrów tego dnia to boczne drogi i zakamarki tej pięknej krainy.

16 lipca 2022

pierwsza guma na trasie

Sobotni poranek rozpoczął się od dosyć sprawnego pakowania i wyjazdu. W trasie byłem już o wpół do dziewiątej, więc cieszyłem się jak dziecko, tylko nie było jak zacierać rąk z radości, bo przecież w tym czasie jechałem. Moja radość z tego powodu nie trwała jednak zbyt długo. Dlaczego?

15 lipca 2022

w drodze do Fontainebleau… 🎶🎶

Rano obudził mnie cieć kempingowy, twierdząc, że postawiłem namiot bez uzgodnienia z recepcją. Oczywiście ani słowa w języku innym niż francuski, więc jedynym wyjściem było użycie translatora. Odpowiedziałem mu, że recepcja była zamknięta kiedy przyjechałem, ale nic straconego, bo zanim wyjadę, ureguluję należność - szalejące 5,20 €. Zgodził się. Pfff!

14 lipca 2022

kąpiel w rzece w święto Rewolucji Francuskiej

Dzień rozpocząłem od zaplanowania powrotu, zakupów biletów potwornych oraz rezerwacji wyjazdu na wieżę Eiffla. To najwyższy czas, żeby o tym pomyśleć! Wreszcie pozbierałem się i w trasę wyjechałem o wpół do dziesiątej. Okazało się, że nie mogę skrócić sobie drogi przez las i dotrzeć do drogi, bo wokół albo teren prywatny, albo po prostu droga gruntowa, która się urywa w trawie. Trzeba było zawinąć z powrotem wzdłuż torów na asfalt, co w sumie dało trzy kilometry dodatkowej pętelki.

13 lipca 2022

tak powinna wyglądać każda agroturystyka!

Tak mi dobrze było na tym kempingu, że poranne zwijanie szło co najmniej ślamazarnie. Trasę zacząłem dopiero przed jedenastą. W efekcie zrobienie setki tego dnia to był szczyt marzeń. Ale do rzeczy.

12 lipca 2022

Marna-Ren, Mozela i Moza. Stanisław Leszczyński wisienką na torcie.

Wczorajszy stukilometrowy odcinek nie nastroił mnie bynajmniej zbyt pozytywnie do terminowego zakończenia trasy. Jedynym sensownym rozwiązaniem na tę chwilę wydawało się ominięcie regionu Verdun, co dałoby mi nawet sto kilometrów oszczędności – czyli decydującą różnicę. Z żalem porzuciłem więc pomysł zwiedzenia linii umocnień z Pierwszej Wojny Światowej, ale w sumie i tak w planach dawałem sobie czas zaledwie na Fort Douamont, więc chyba trzeba to po prostu zobaczyć przy innej okazji.

11 lipca 2022

nobliwy Strasbourg a za nim, w górach, kanał płaski jak stół

Dosyć późno pozbierałem się z kempingu w Kehl, jakoś tak niemrawo szło mi to pakowanie. Dopiero o dziewiątej trzydzieści odnalazłem się na trasie, choć na szczęście już po śniadaniu i po kawie. Przeskoczenie do Strasburga okazało się formalnością, głównie dzięki imponującemu pieszo-rowerowemu mostowi na Renie.

10 lipca 2022

Karlsruhe i Ren – to już ostatni dzień w Niemczech

Wyruszyłem z kempingu o dosyć przyzwoitej porze, bo jeszcze przed dziewiątą. Oczywiście, by tradycji stało się zadość, droga zaraz zaczęła piąć się w górę. Ale dosyć łagodnie i między winnicami, co stanowiło już samo z siebie atrakcję. Po drodze do Eppingen wzdłuż jakiegoś takiego starego kamiennego ogrodzenia dojrzewały sobie jeżyny. Co ja mówię, były już dojrzałe, czarne jak węgiel, co mnie nawet zdziwiło, bo przecież w Polsce dojrzewanie jeżyn przypada na połowę sierpnia. Wyobraźcie sobie pobocze dosłownie czarne od jeżyn. Zatrzymałem się i najadłem jak mało kiedy, bo wiele z nich miałem dosłownie w zasięgu oka i ręki. Śniadanie full wypas!

09 lipca 2022

niemiecki zalew (niekoniecznie) dobrego piwa…

Nazajutrz, z Rot am See mogłem wyjechać drogą wojewódzką do Gerabronn bo tak wychodziło bliżej, jednak odstraszył mnie profil drogi. Na pierwszych trzydziestu kilometrach czekały na mnie dwa solidne kaniony, położone południkowo, których nijak nie dało się ominąć. Postanowiłem oszczędzać siły i wybrałem boczną drogę przez pola, do Kirchberg an der Jagst. Z pragmatycznego punktu widzenia: okazała się po prostu bardziej płaska.

08 lipca 2022

wiatraki-straszydła na krawędzi Bawarii

Sprawnie pozbierałem się z noclegu, jeszcze dobrze przed ósmą rano. Namiot był wilgotny od porannej rosy, ale nijak nie mogłem go osuszyć – musiałbym czekać, aż słońce wyjrzy zza okolicznych drzew i przygrzeje w dekiel. Marzenia. Ono w ogóle nie chciało wyjrzeć, bo gęsta kołderka chmur nadal wisiała nad miastem. Wiedziałem też, że najpierw czeka mnie zwiedzanie miasta i to zajmie trochę czasu. No nic, komu w drogę, temu wilgotny namiot. Jadymy.

07 lipca 2022

niezły Bayern, czyli przez gotycko-renesansowy Amberg do Norymbergi

Siódmy dzień wyprawy zaczął się wcześnie, ale pochmurno. Na szczęście nie padało. Spakowałem się i już przed wpół do ósmą byłem gotów do wyjazdu. Temperatura daleka od dwudziestu kresek, więc tym razem musiałem się cieplej ubrać. Kurtka, długie spodnie i na wszelki wypadek bluza z długim rękawem pod ręką w przedniej sakwie – podstawa.

06 lipca 2022

dalej na zachód, aż Czech zabraknie

Nocowanie w lesie jest fajne. Tej nocy miałem rzadką okazję wsłuchać się w takie przedziwne nagłe pluski dochodzące ze stawu. Niejeden pewnie by się przestraszył, a ja pamiętałem, jak wieczorem, kiedy brałem kąpiel w stawie, w ten sposób właśnie dzikie kaczki wzbijały się do lotu z lustra wody. Trwało to z przerwami praktycznie całą noc, budząc mnie co jakiś czas w całkowitej ciemności. Ale bez obaw. Raczej przysłuchiwałem się temu z ciekawością, jako zjawisku dla mnie na wskroś niecodziennemu.

05 lipca 2022

krajobrazy Kraju Pilzneńskiego

Po raz pierwszy na tym wyjeździe użyłem klapek na oczy, bo stwierdziłem, że należy mi się w końcu trochę więcej snu. To spowodowało, że wróciłem do życia dopiero po wpół do ósmej, zdecydowanie późno. Na zewnątrz niebo było całkowicie zachmurzone i chociaż ciepło, to bokiem przechodził jakiś deszcz. U mnie na kempingu Trhovky na szczęście było sucho. Włączyłem ultraszybki tryb pakowania. Wczoraj nie kupiłem sobie śniadania i teraz nawet okazało się to przydatne, bo kupienie gotowca w pobliskim barze skutecznie przyspieszyło wyjazd.

04 lipca 2022

biorę osę na klatę

Poranek bez podjazdu… no, kto pamięta, kto? Tak. Poranek bez podjazdu – porankiem straconym! To oczywiście prawidłowa odpowiedź. Nie inaczej było i w poniedziałek, przy czym stromy podjazd (czasami wręcz z wypychem Gertrudy stromo pod górę) zdarzył mi się tym razem już na kilku pierwszych kilometrach, kiedy trzeba było opuścić kemping Stworzydła, położony w dole przełomu Sazawy.

03 lipca 2022

z Moraw do Czech, na końcu Stworzydła

To uczucie, kiedy budzisz się rano, wokół grają już świerszcze, jest piękne słońce, lekki zefirek, nikogo wokół… tak właśnie zaczęła mi się pierwsza niedziela wyjazdu. Bajka, no nie? Wczoraj po ciemku nie dostrzegłem stawu, nad którym nocowałem. Okazało się, że Górny Staw Borszowski wziął sobie i bezczelnie wysechł. A ja, co ciekawe, spałem na terenie prywatnym, o czym dziś jasno mówiła tabliczka obok, a której w ciemnościach nie miałem prawa zauważyć. Pech!

02 lipca 2022

morawski pump track

Pierwszy nocleg na tej trasie i od razu na dziksa. No proszę państwa! Wokół cisza jak makiem zasiał, nad stawem porozstawiani wędkarze. Z dala od domów i miejskiego zgiełku. Nic, tylko wypoczywać. Ale nie, muszę się zwijać, bo droga daleka a harmonogram napięty jak rzadko.

01 lipca 2022

dni wyprawy liczone od zera

Komu w drogę, temu burze i pagórki. Na tej eskapadzie raczej prosto nie będzie. Rok temu mój syn Mateusz powiedział, że bardzo chciałby pojechać ze mną do Paryża, bo w odróżnieniu od planowanej przeze mnie od lat trasy do Rumunii, ta wydaje się w miarę płaska i powinien sobie poradzić. Nic bardziej mylnego! Znacznie ważniejsza od wysokości bezwzględnych bywa na wycieczce rowerowej suma przewyższeń, czyli innymi słowy, ile metrów różnicy poziomów złapiemy na podjazdach. No to jadymy!