03 sierpnia 2012

kierunek: Zamość

Ze Szczebrzeszyna do Zamościa droga ciągnęła się okrutnie. Niby te 20 kilka kilometrów, ale pod wiatr i na uszkodzonych pedałach.

Na miejscu najpierw objechałem stare miasto z rynkiem i murami obronnymi. Starówka Zamościa wpisana jest na listę światowego dziedzictwa kultury Unesco i w pełni na to zasługuje - jest pieczołowicie pielęgnowaną perełką architektury. Zarówno ratusz, kamieniczki jak i mury obronne są w takim stanie, jakby wczoraj wyszły spod kielni murarza. Zdobienia kamienic na Rynku to prawdziwe dzieło sztuki. Nie znam w Polsce drugiego takiego miejsca; koniecznie trzeba tu przyjechać na dłużej.


Po uczcie dla duszy, pora na... naprawy. Szukałem serwisu rowerowego, który mógłby mi pomóc z uszkodzonym pedałem. Byłem jednak odsyłany od drzwi do drzwi, bo mała blaszka, którą zgubiłem, okazała się nie do zastąpienia jakimś zamiennikiem. Wreszcie stanęło na tym, że albo pojadę na części platformowej moich pedałów, albo że zmuszony będę kupić nowe, pełne SPD. Ostatecznie wybrałem to drugie rozwiązanie, mając na świeżo w pamięci niewygody na trasie ze Szczebrzeszyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz