08 sierpnia 2012

cyklista w sosie tatarskim

O tym, że Wschód jest tyglem wyznaniowo-kulturowym naszego kraju wiedziałem już wcześniej. Dziś po raz kolejny mogłem się o tym przekonać niemal namacalnie, odwiedzając jeden z kilku małych ośrodków islamu w Polsce, czyli Kruszyniany.
Przemierzając samotnie setki kilometrów, masz trochę czasu, by przemyśleć i na spokojnie poukładać sobie w głowie to, co po drodze zaobserwowałeś. Układanka zbiera się w logiczną całość i łatwiej wtedy zrozumieć procesy etniczne, które miały i mają nadal miejsce. Rower zaś stanowi narzędzie, które łączy bezpośredni kontakt z ludźmi z możliwością sprawnego przemieszczania się między nimi.

Jedną z bardzo małych społeczności, które żyją na północnym wschodzie są Tatarzy. I choć porównywanie ich do wyznawców prawosławia jest wręcz niestosowne, obie grupy posiadają oni dwie cechy wspólne: przywiązanie do własnej kultury oraz świadomość odrębności.
Bywałem kilkakrotnie w krajach islamu, nie miałem jednak okazji odwiedzić meczetu. Nie wiem, być może powodem były różnice kulturowe, językowe, albo akurat towarzystwo. Nie ważne. Ważne, że z tym większym zaciekawieniem wsadziłem nosa do meczetu (oczywiście po uprzednim ściągnięciu butów). I wiecie co? Było naprawdę warto! Wewnątrz pogadankę prowadził młody Tatar, który dysponował ogromną wiedzą o życiu i obyczajach swojego narodu, i co ważne, "miał gadane".
Mówił o religii, obyczajach, weselach, pogrzebach, relacjach w rodzinie, czy sprawach z pozoru niedostrzegalnych, np. problematyce małżeństw mieszanych. Jego zdaniem Polacy często mylą Tatarów krymskich, czyli tych którzy walczyli jako turecka nawała w Europie, z Tatarami polskimi. A przecież w pewnym momencie obie te grupy stanęły po przeciwnych stronach barykady!
Opowiadał o słownictwie polskim pochodzenia tatarskiego, które zadomowiło się w polszczyźnie - tu świetnym przykładem jest ułan, czyli żołnierz tatarski walczący konno dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów (stąd wniosek: w piosence, pierwszy pod okienkiem był Tatar).

Po wizycie w meczecie przeszedłem się jeszcze na pobliski mizar, czyli cmentarz tatarski. I choć ciekawostką jest, że na muzułmańskim cmentarzu raz wykopany grób nigdy nie może zostać zniszczony (tak, są tam nagrobki z XVII wieku!) , to mnie bardziej ciągnęło do tych współczesnych, bo chciałem poznać różnice w stosunku do naszych. No i różnice są trzy: inskrypcje zdarzają się obustronne, natomiast rzadziej tradycyjne, czyli z tyłu grobu. Dwa: o ile swojsko brzmią nazwiska, to imiona już niekoniecznie. Trzecia i najważniejsza: półksiężyc zamiast krzyża (co widać ładnie w galerii).
Ech, chciałem tego dnia zajrzeć do jeszcze jednego skupiska Tatarów, czyli wsi Bohoniki pod Sokółką. Pogoda tego dna płatała mi przeróżne figle. Udało mi się na przykład uciec dwóm burzom. Cóż z tego, skoro dwie kolejne dopadły mnie za Krynkami. Tak tak, mam przecież odzież wodoodporną. Nawet z niej skorzystałem! Po czasie, czułem się jednak, jak skąpany we własnym sosie - kontynuacja zwiedzania w takich warunkach trąciła cokolwiek niezdrową desperacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz