15 sierpnia 2012

to już druga osłona...

Pękła mi już druga osłona łańcucha, w tym samym miejscu co poprzednio - na mocowaniu do ramy, z tyłu. To już drugi egzemplarz do wymiany i zdecydowany minus dla Unibike.

11 sierpnia 2012

podsumowanie wyprawy

Zgodnie z planem, wyprawę zakończyłem w Suwałkach. Odwiedziłem też większość obiektów, które miałem w planie obejrzeć. Pora zatem na małe podsumowanie.

09 sierpnia 2012

kraina stojących rzek

Ostatni dzień podróży rozpocząłem w sennej mieścinie o nazwie Dąbrowa Białostocka. Czekała na mnie kraina stojących rzek i jezior suwalskich, osławiona bohaterską obroną Doliny Rospudy przez koczownicze plemiona ekologów.

08 sierpnia 2012

cyklista w sosie tatarskim

O tym, że Wschód jest tyglem wyznaniowo-kulturowym naszego kraju wiedziałem już wcześniej. Dziś po raz kolejny mogłem się o tym przekonać niemal namacalnie, odwiedzając jeden z kilku małych ośrodków islamu w Polsce, czyli Kruszyniany.

07 sierpnia 2012

żubr w trawie puszczy

Zgodnie z prognozą, dzień rozpoczął się deszczem. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: udało mi się przynajmniej porządnie odespać ponad 130 kilometrów z dnia poprzedniego. Tematem dnia była dziś Puszcza Białowieska.

06 sierpnia 2012

prawosławna Częstochowa

Od mostu na Bugu, czyli od granicy województwa, zmieniło się nieco ukształtowanie terenu. Tu nie jest już tak zupełnie płasko, drogi biegną bowiem z jednego wzgórza na drugie, często odsłaniając szerokie widoki na okolicę. Nie inaczej jest w okolicy Grabarki, i choć sama Góra jest schowana w lasach, to czasem odsłania się piękny widok na puszczę.

gdzie Bug płynie na północy

Wstałem skoro świt. Nocą przeszła kolejna burza, więc powietrze było rześkie, ale nie zimne. Jak się później okazało, miał to być najcieplejszy dzień wyprawy. Cel na dziś: województwo podlaskie.

05 sierpnia 2012

śladami podlaskich Unitów

Niedzielna podróż upłynęła pod znakiem egzotycznych jak na Polskę miejsc sakralnych, których – im bardziej na północ – tym więcej. Wiatr mi sprzyjał, więc tego dnia, oprócz wycieczki do obozu, udało mi się pokonać jeszcze około 90 km.

wycieczka do Sobiboru

W sobotę, z racji późnej pory, nie było mi dane zwiedzić muzeum obozu w Sobiborze. Dojechałem tylko na nocleg nad jezioro Białe do miejscowości Okuninka, na południe od Włodawy.

04 sierpnia 2012

bezkres Polesia

Po raz pierwszy zrezygnowałem z noclegu pod namiotem, i to zupełnie świadomie. Wykresy pogodowe na ICM-ie jak nic wieszczyły deszcz nad ranem.

03 sierpnia 2012

cycek Polski

Za Zamościem jakby się cywilizacja skończyła. Wprawdzie do granicy, główna droga, a jednak ruch dużo mniejszy. Mniej wsi, a zatem i skkepów spożywczych z chłodną mineralną, której tego dnia potrzebowałem rekordowo dużo.

kierunek: Zamość

Ze Szczebrzeszyna do Zamościa droga ciągnęła się okrutnie. Niby te 20 kilka kilometrów, ale pod wiatr i na uszkodzonych pedałach.

w Szczebrzeszynie chrząszcze brzmią w centrum miasta

Nazajutrz udałem się do Szczebrzeszyna. Boczna droga wiedzie przez pagórkowaty teren Roztocza. Na lewo i prawo wzgórza - raz porośnięte lasami, raz łąkami i polami.

02 sierpnia 2012

niekompletne pedały

Jak już wspominałem, będąc w Biłgoraju uszkodziłem pedały. Moja wina - od pewnego czasu czułem luz w lewym wiązaniu, ale nie miałem czasu się zatrzymać.

przez Biłgoraj na środkowe Roztocze

Po przekroczeniu granicy województwa lubelskiego lasy liściaste ustąpiły miejsca sosnowym. W odróżnieniu od Podkarpacia, w Puszczy Solskiej bowiem gleby są piaszczyste, prawie tak jak nad Bałtykiem.

od Rzeszowa do Krzeszowa

Kiedy przejechałem most na Sanie, Do Zbyszka było już bardzo blisko. Zibi to mój znajomy, który kilkakrotnie występował na Jesieni Linuksowej z tematyką wolnych map OpenStreetMap.

pierwszy nocleg: Łańcut

Słońce wstało wcześnie. Ja też. Po parku zamkowym nie wolno jeździć nawet rowerem, dlatego postanowiłem się tam wybrać pieszo. Z kempingu miałem nieco ponad 2 kilometry i pod górę, więc nie namyślając się długo, zabrałem ze sobą śniadanie i ruszyłem w drogę.

01 sierpnia 2012

zaczęło się

Kolej w tym kraju woła o pomstę do nieba. 350 km w 8 godzin to nawet dla cierpliwego pasażera za wiele. Jasne, można znieść nawet wolną jazdę, ale jeśli na tzw. skomunikowanie (prawda że ładne słowo?) trzeba czekać w Krakowie aż 70 minut, to ktoś tu jednak leci w trąbę. #@$%& monopoliści!