Kiedy dotarłem do Pawłowic, zacząłem się zastanawiać, czy nie kręcę się w kółko ;) Tego dnia nawet ukułem twierdzenie, że ROW to takie Świętokrzyskie w pigułce (heh, ciekawe co Scyzoryki na to?).
Wracając do pogody. Za Wodzisławiem zaczęło padać. Tak na poważnie. I wcale nie chciało przestać! Zaciągnęło się na dobre, więc moje plany zwiedzenia Pińczowa i Buska Zdroju poszły się paść. W Pińczowie zatrzymałem się tylko na Rynku, żeby coś przekąsić. I tu niespodzianka: padł rekord, jeśli chodzi o liczbę ludzi zainteresowanych moją trasą. Pojedynczy przechodnie zatrzymywali się i pytali skąd, dokąd, jak długo… Takiego zagęszczenia zainteresowanych dotychczas nie zaobserwowałem gdzie indziej. Przypadek? Życzliwość? A może chorągiewka z napisem: Rybnik?
Pojechałem dalej. Miałem plan, by zatrzymać się w Busku Zdroju. Nic z tego jednak nie wyszło, bo nadal lało niemiłosiernie. Lało też dalej, wzdłuż DK-73. Na odcinku do Stopnicy nie dość, że mokro, to ciasno i spory ruch, więc co kawałek chusteczka do ręki i dawaj wycierać lusterko, okulary, itp. Spokojniej zrobiło się dopiero na drodze do Staszowa i dalej, do Koprzywnicy. Wraz z ruchem uspokoił się także deszcz, więc ostatni odcinek do Sandomierza udało mi się pokonać w miarę na sucho. Początkowo miałem plan, by zatrzymać się na campingu Browarny (cóż za zachęcająca nazwa!). Szybko darowałem sobie ten pomysł, gdy wyobraziłem sobie mój namiot pływający w kałużach. Brrr!
Postanowiłem, że poszukam jednak noclegu pod dachem, by móc osuszyć ubranie. Pal licho pelerynę i nieprzemakalne spodnie, bo one schną szybko, ale buty i skarpetki nadawały się tylko do wykręcania, ponieważ przeciekły neoprenowe ochraniacze, które miałem na butach.
Na sandomierskim rynku wszystkie miejsca noclegowe okazały się zajęte, nawet w środku tygodnia i nawet w tak paskudną pogodę. Zjechałem więc z powrotem – do Motelu Królowej Jadwigi, który minąłem wcześniej. Byłem już naprawdę zmęczony: 145 km w nogach i na koniec ten koszmarny podjazd na sandomierski rynek. Nie chciało mi się dalej szukać, dlatego przystałem na niezbyt dobre warunki. Pokoik 2 na 2, że nawet nie było gdzie rozwiesić odzieży, a mieszkanie (złączone z częścią wynajmowaną) dosłownie zastawione kiepskimi antykami. Właścicielka co prawda miła, ale całą swoją uwagę przywiązywała do konwenansów, starych zegarów i psa, a goście hotelowi byli tylko skromnym do tego dodatkiem. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, pewnie nie będzie się czuł zawiedziony. Ja jednak nie polecam.
:0
OdpowiedzUsuń