W tle tych przygotowań znajdował się mój teść, który od dłuższego czasu cierpi na skrajną niewydolność krążenia. Ale to, że na przełomie czerwca i lipca jego stan ulegnie drastycznemu pogorszeniu, nie sposób było przewidzieć. Koniec końców nie wyjechałem, bo na kogo mieliby liczyć moi najbliżsi, jeśli nie na mnie?
Tymczasem nieplanowanemu bezruchowi postanowiłem choć w części przeciwdziałać: w niedzielę wyskoczyłem na 120 km pętlę przez Racibórz, Kietrz a potem wsie wszelakie (w tym Suchą Psinę, a jakże). W poniedziałek wziąłem jeden dzień urlopu (a co, miałem ich przecież mieć aż jedenaście!) i powtórzyłem wyjazd, tym razem zawijając o czeski Śląsk. Wzgórza i bezkres pól Opolszczyzny dają choć namiastkę wakacyjnej wolności, o którą teraz tak trudno...
Trasy te dedykuję mojemu teściowi z życzeniami powrotu do zdrowia! Trzymaj się, Tadziu!
Co wyszło z tej podwójnej eskapady, zobaczcie sami:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz