06 września 2013

naprawdę rowerowy dzień

Kolejny dzień okazał się chyba najbardziej rowerowy na całym zlocie. Organizatorzy zabrali nas na pięćdziesieciokilometrową pętelkę po paśmie Demerdżi. Piękne, szerokie widoki na dolinę Ałuszty i przeciwległe pasmo Czatyrdah, a przy tym zero deszczu i widoki jak na prawdziwym Dzikim Zachodzie!
Wyruszyliśmy szybciutko, bo już przed ósmą rano. Początek to oczywiście pchanie rowerów pod górkę do głównej drogi, długi zjazd do Ałuszty, ale potem już zupełnie inaczej, bo wzdłuż głównej drogi w kierunku przełęczy Angarskiej, a później odbicie odbić w prawo w okolicach wioski Lawanda. Peleton został mocno za nami, a my z Piotrem i Markiem wygnaliśmy do przodu.
Co z tego, kiedy za Lawandą skończył nam się asfalt i nawet dość sprawnie zgubiliśmy właściwą drogę, bo szlaki to tutaj radosna twórczość, w niewielkim stopniu przypominająca to, co znamy np. z Beskidów. Mieliśmy w pewnym momencie odbić w lewo, a pojechaliśmy prosto. Nic wielkiego się jednak nie stało, bo w porę zorientowaliśmy się i wrócili do skrzyżowania.
Później poprzebijaliśmy się trochę przez chaszcze i strumyk, by wreszcie osiągnąć kuliminację na drodze i znaleźć się tuż u stóp Północnej Demerdżi. Znajdujący się w głównym paśmie Gór Krymskich Demerdżi uznawany jest za jeden z najpiękniejszych masywów na Krymie. Natura stworzyła tutaj niesamowite formacje skalne, które zaskakują swoimi kształtami przypominającymi piramidy, maczugi czy zwierzęta.
Zbaczamy nieco ze szlaku, żeby obejrzeć ruiny twierdzy Funa z XIV wieku. Twierdza ta była przedtatarską klasyczną wersją średniowiecznego kompleksu mieszkalnego, który obejmował osadę, fort i miejsce pochówku. Zajmowała teren o powierzchni nieco ponad 0,5 hektara i powstała w celu obrony szlaku handlowego przebiegającego od wybrzeża do centralnej części półwyspu. Na miejscu, oprócz ruin, można obejrzeć sobie również makietę obiektu w całej okazałości.
Z Funy docieramy do Doliny Duchów, albo jak niektórzy to tłumaczą: Doliny Przywidzeń (Долина Привидений), w której pełno przedziwnych wapiennych kształtów i wszechobecna głucha cisza, że w uszach piszczy. Czasem jacyś turyści miną nas z naprzeciwka i potem jeszcze długo słychać ich rozmowy z tyłu, mimo że są już daleko. Wrażenie niesamowitości potęgują fantastyczne widoki na Ałusztę, Morze Czarne, Ajudah, drogę do przełęczy Angarskiej no i z tyłu, w tle, potężny masyw Czartyrdahu.
Minęliśmy już kulminacyjny punkt dnia dzisiejszego, więc po dotarciu reszty uczestników i krótkim odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną w dół, mijając po drodze majestatyczną Głowę Rycerza, następnie przez miasteczko Łuczyste, do głównej drogi, Ałuszty i Majaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz