Kolejne dni wykorzystaliśmy do zwiedzenia południowego Krymu zza szyby autokaru i „z buta”. Ze sportowego punktu widzenia klapa, ale przy tym ukształtowaniu terenu i kondycji niektórych wycieczkowiczów, był to jedyny sensowny sposób, by obejrzeć coś fajnego przed wyjazdem.
Niedziela upłynęła nam pod znakiem zwiedzania pałacu chana w Bakczysaraju oraz kompleksu obronnego 35 baterii nadbrzeżnej, znajdującego się na terenie południowego Sewastopola.Gdyby chcieć w miarę sensownie dotrzeć rowerami do pałacu chana w Bakczysaraju, pewnie zabrakłoby dnia. Najkrótsza droga jeszcze przed połoniną szytową Babuganu urywa się i trzeba kluczyć ścieżkami leśnymi, o których praktycznie nic nie wiadomo. Nawet optymistycznie zakładając, że dałoby się tamtędy przejechać (a pamiętajmy, że to czasy rządów Janukowycza, który w tym rejonie ma swoją rezydencję letnią), do pałacu chana i tak naliczyliśmy ponad sześćdziesiąt kilometrów w jedną stronę.
Natomiast w pesymistycznym wariancie – czyli przejeździe asfaltem przez masyw Aj Petri – odległość ta rośnie do bez mała stu dwudziestu kilometrów w jedną stronę, przy ponad kiloetrze przewyższeń i tak naprawdę traci sens na wycieczce naszego formatu.
Dodatkowym czynnikiem zniechęcającym okazał się ciągły i nieprzyjemny deszcz, towarzyszący nam od niedzielnego poranka. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tego dnia jedynym sensownym środkiem lokomocji powinien być autokar.
Po zwiedzeniu pałacu chana udaliśmy się na obiad do pobliskiej restauracji Czufut-Kale, gdzie obiadek serwowany był w wydzielonych boksach na kształ jurt. Bardzo klimatycznie i bardzo orientalnie.
Druga część dnia to przejazd autokarem przez Sewastopol, oglądanie zza szyby bucht militarnych rosyjskiej floty czarnomorskiej (śluzy w skałach robią naprawdę piorunujące wrażenie!) a ostatecznie zwiedzanie kompleksu 35 baterii nazdbrzeżnej, na terenie której zorganizowane zostało muzeum obrony nabrzeża z czasów Wielkiej Woljny Ojczyźnianej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz