Drugi dzień rozpoczął się rześko, jak przystało na końcówkę kwietnia w Tatrach. Rano ledwie kilka stopni na plusie, nocą jeszcze lekki deszcz, więc suszenie namiotu i śniadanko na miejscu zajęło mi trochę czasu. Wyjazd o pustym żołądku nie miał kompletnie sensu. Wczoraj zdążyłem zrobić sobie zakupy na śniadanie a i kemping wyposażono w zgrabne wiaty z ławostołami. Suma summarum, zanim wyruszyłem, już po konsumpcji, zrobiła się prawie jedenasta.
30 kwietnia 2023
29 kwietnia 2023
pochmurny początek majówki
Z domu wyruszyłem skoro świt samochodem i dotarłem do okolic Trzcianej (Trstená), a dokładnie do Twardoszyna (Tvrdošín). Do Trzcianej musiałbym i tak odbić drogą 59 na północ i nadłożyć jeszcze kilka kilometrów, więc nie miało to sensu. W Twardoszynie licznik pokazał mi równe 150 km. Przepakowałem się więc na rower i przed dwunastą w południe ruszyłem w trasę. Tego dnia wiał chłodny, południowo-zachodni wiatr, co dla mnie oznaczało powietrze w twarz już na pierwszych kilkunastu kilometrach. No trudno. Przynajmniej nie padało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)